Kobieta, która wpadała na drzwi

muzodram Anety Todorczuk na podstawie piosenek Sinead O'Connor oraz książce Roddy Doyle’a 

 
Obok tego spektaklu nie da się przejść obojętnie. Nie da się go przemilczeń, ani o nim zapomnieć.
 
Ta piękna opowieść w połączeniu z hipnotyzującym głosem Anety Todorczuk sprawi, że przepadniecie bez reszty.
 
Opowieść o potrzebie akceptacji, uznania, szacunku dla każdego człowieka, broniąca tzw. ludzi nieważnych.
 
Jest to opowieść o świecie współczesnego Dublina wielkodusznym i przepojonym marzeniami. Autentycznym, do głębi realnym i odczuwalnym.
 
To wstrząsająca historia czterdziestoletniej kobiety, która wbrew wszystkiemu poszukuje własnej wartości i z nadludzką determinacją próbuje ocalić resztki godności. Potęga siły życiowej skontrastowana z bylejakością codziennej egzystencji. Śmiech i łzy Pauli mają ten sam wymiar przetrwania kolejnego roku, dnia, kolejnych 10 minut. Niebywałe poczucie humoru potrafi ocalić ją w najbardziej krytycznych, przełomowych chwilach.
 
Monolog Pauli, matki czwórki dzieci, pyskatej, energicznej, upartej i wzruszającej, bohaterki dnia codziennego uzupełniają poetyckie teksty utworów Sinead O’Connor. Opowieści o szkole, dojrzewaniu, matce, dzieciach, pracy, mężczyznach, które wylewają się z ust Pauli w formie niekontrolowanego strumienia świadomości są dojmująco bezpośrednie, bezkompromisowe i hiperrealistyczne podczas gdy Sinead mówiąc o tych samych miejscach, tematach i bohaterach snuje historię pełną subtelności, metafor, delikatną i oniryczną, ale za to w warstwie muzycznej i w interpretacjach drapieżną i wściekłą.
 
 
PREMIERA: 19.06.2019 r. Teatr WARSawy
 
Scenariusz i reżyseria: Adam Sajnuk
Aranżacje: Michał Lamża
Tłumaczenia piosenek: Pola Mikołajczyk
Autor: Roddy Doyle
 
ZESPÓŁ MUZYCZNY:
Joachim Łuczak - skrzypce
Wojciech Gumiński - kontrabas
Szymon Linette - instrumenty perkusyjne
Michał Lamża - instrumenty klawiszowe
 
Produkcja Teatr WARSawy
Czas trwania: 1:45
Spektakl dla widzów dorosłych
 
PIOSENKI:
1. Fire on Babilon/ Płonie już Isztar dom
2. The Butcher’s Boy/ Rzeźnika syn
3. Scorn not his simplicity/ To nic
4. Foggy Dew/ Ranna Mgła
5. Le Petit Poulet/ Już porzuć strach
6. Tiny Grief Song/ Krótka piosenka o smutku 7. Streetcars/ Tramwaj
8. Red Football/ Futbol
9. Troy/ Troja
10. John, I Love You/ John, kochany
 

GALERIA

 
 

RECENZJE:

 
O spektaklu „Kobieta, która wpadła na drzwi ” w reż. Adama Sajnuka, w Teatrze WARSawy, pisze Agnieszka Górnicka.
 
Życiorys nie jednego z nas mógłby posłużyć za scenariusz monodramu, w którym, jak w kalejdoskopie, zmieniające się obrazy symbolizowałyby najważniejsze doświadczenia zebrane na przestrzeni lat. Sięgając pamięcią do wczesnego dzieciństwa widzimy zarys impresji i inicjacji, lata szkoły i dojrzewania, potem wchodzenie w dorosłość i rodzące się poczucie odpowiedzialności. Rozczarowania, odrzucenia i miłości, następnie życie – zdawać by się mogło w pełni świadome i przemyślane – należące do dorosłego człowieka. Co jeżeli w życiowym scenariuszu pojawią się momenty, o których nie chcemy pamiętać? Doświadczenia traumatyczne, okrutne i złe? Czy istnieje limit ciosów, które możemy otrzymać od losu? Co z  ciosami wymierzanymi przez drugiego człowieka?
Życie Pauli Spencer (..)to ciągłe zderzanie się z brutalnym światem męskiej dominacji i siły, światem, w którym na każdym kroku trzeba walczyć o swoje miejsce. Wychowywana na ulicach Dublina, od najmłodszych lat uczyła się jak przetrwać, aby nie okazać się słabszą niż inni. I w języku bohaterki słabości nie widać. Paula jest pewna siebie, zadziorna, dowcipna, bezpośrednia. Mówi bardzo szybko, dynamicznie, jakby bała się, że nie starczy czasu na opowiedzenie całej historii i tego, co w niej najważniejsze. Matka czwórki dzieci, sprzątaczka, wdowa, alkoholiczka. Po scenie pokrytej soczystą, zieloną trawą porusza się w białych, weselnych szpilkach. Na górze różowy tank top i spodnie dresowe z lampasami.
Opowieść Pauli to przede wszystkim opowieść o zbuntowanej miłości. A może bardziej o fantazyjnym marzeniu, które miało się spełnić wraz z poznaniem przyszłego męża. Młodzieńcza namiętność, irlandzkie wesele z muzyką i pompą, założenie rodziny, wspólny dom. Wszystko byłoby idealne, gdyby nie mąż, który wobec Pauli stosuje przemoc fizyczną i psychiczną.
Wątek bycia w związku z przemocowym partnerem oraz mocno realistyczny, wręcz naturalistyczny sposób mówienia o swoich traumatycznych doświadczeniach przywodzi na myśl prozę Vedrany Rudan – chociażby „Miłość od ostatniego wejrzenia” zrealizowaną przez Iwonę Kempę w Teatrze Dramatycznym. W obu przypadkach o bezwzględności mężczyzn, zadających ból, mówi się w sposób szczery i bezwzględny, ale też momentami mocno ironiczny i dowcipny. Ten sam sposób rekonstruowania przeszłości bohaterek, które poprzez strumień świadomości wyrzucają z siebie te najpiękniejsze i najtrudniejsze wspomnienia, atakuje widza intensywnością doświadczeń. W obu przypadkach bohaterki zmagają się z poczuciem winy, charakterystycznym dla ofiar przemocy domowej, pomimo wiedzy i pewności o całkowitej winie partnera. O ile w prozie Rudan nie ma momentów na wytchnienie, o tyle pojawiają się one w spektaklu Sajnuka. Cała warstwa muzyczna spektaklu, aranżacje utworów Sinead O’Connor, brawurowo wykonywane przez Anetę Todorczuk, to oddech nie tylko dla odbiorców, ale i dla bohaterki. Muzyka uwalnia skrywane emocje, staje się sentymentalnym dopełnieniem opowieści o tytułowej „kobiecie, która wpadła na drzwi”.
 
Monodram w wykonaniu Todorczuk to mocne uderzenie w świadomość widza, balansujące na granicy brutalizmu i poezji, wewnętrznego krzyku i ciszy, która następuje zaraz po nim. Wchodzimy w świat Pauli już po pierwszych minutach jej opowieści, sympatyzujemy z nią i obdarzamy współczuciem, by zaraz oburzyć się w środku i zaprotestować. Sajnuk odnalazł klucz do opowiedzenia wstrząsającej historii Pauli – jest nim rytm spektaklu, oddający gonitwę myśli kobiety, która w pewnym momencie zadaje sobie pytanie, czy faktycznie istnieje? Na scenie widzimy kobietę z krwi i kości, której istnienia nie sposób podważyć. I to jest cel tej teatralnej terapii – pokazać, że Paula jest jedną z nas.
 
*************************
 
KOBIETA, KTÓRA WPADŁA NA DRZWI
 
Pomysł związania tekstu irlandzkiego pisarza z piosenkami Sinead O’Connor okazał się niezwykle twórczy. Muzyka nie tylko studzi i porządkuje emocje, ale podnosi je na wyższy poziom dzięki wyrafinowanym aranżom (Michał Lamża). Gęsta, hiperrealistyczna, niestroniąca od brutalności proza Roddy’ego Doyle’a nabiera dzięki temu wymiaru metafory. Tchnąca autentycznością opowieść 40-letniej kobiety, Pauli Spencer z ubogiej dzielnicy Dublina, staje się czymś więcej niż tylko uwalniającą od ciężaru doświadczeń spowiedzią. Aneta Todorczuk jako Paula gwałtownie wyrzuca z siebie wspomnienia, jakby chciała się ich nareszcie pozbyć. To koszmary z twardego życia dorastającej dziewczyny, a potem kochanki, matki, żony, przepracowanej sprzątaczki, przez cale lata maltretowanej przez męża, a mimo to opłakującej jego śmierć.
Muzodram Anety Todorczuk, pokonującej tysiące słów rwącego strumienia świadomości i przenikającej poruszającą interpretacją poetycki świat O’Connor, jest przejmującym wołaniem przeciw przemocy. Aktorka zachwyca skalą swoich możliwości, otwierając psychologiczne głębie kryjące się w bohaterce. Bo to także jej opowieść o potrzebie akceptacji, uznania, szacunku dla każdego człowieka, podjęta w obronie tzw. ludzi nieważnych.
Tomasz Miłkowski
 
*****************************
 
Obok tego spektaklu nie da się przejść obojętnie. Nie da się go przemilczeń, ani o nim zapomnieć. To, co zobaczymy na scenie, momenty z którymi się zderzymy, zostaną z nami na długo. Poznajcie Paulę, kobietę która wpadała na drzwi i jej prawdziwe życie. I przygotujcie się, bo nie będzie miło i kolorowo. Przygotujcie się dobrze, bo to będzie jazda bez trzymanki w wykonaniu Anety Todorczuk.
(...)
Adam Sajnuk, reżyser, i Aneta Todorczuk, wcielająca się w rolę Pauli, bardzo świadomie poprowadzili spektakl Kobieta, która wpadała na drzwi. Bo gdyby na moment, chociażby na krótką chwilę, zbyt odbiegli w którąś ze stron to dzieło straciłoby na swoim wydźwięku. W jednym wypadku niektórzy mogliby nie unieść ciężaru tego dzieła, w drugim mogłoby być zbyt komediowo. A przecież to wszystko plasuje się na zupełnie innej pozycji. Balansuje pomiędzy światem dobra i zła, tym w co wierzymy a prawdą która istnieje realnie.
(...)
Reżyser postawi znak zapytania na końcu tej opowieści, a Aneta Todorczuk dodatkowo podkreśli go dwoma kreskami. I zamknie tę smutną opowieść zostawiając nas z tymi wszystkimi nurtującymi nas pytaniami.
 
***************************************
Historia przemocy
 
Kwadrat sceny pokryty gęstą zieloną trawą, kilka reflektorów i dobrze napisana historia – tyle wystarczyło Adamowi Sajnukowi do zrobienia w Teatrze WARSawy przejmującego przedstawienia o domowej przemocy, która wikła, odczłowiecza i osacza. Paula Spencer, mieszkająca w Dublinie matka czwórki dzieci, to kobieta ciężko pracująca. Za dnia sprząta na dwa etaty i opiekuje się gromadą dzieci. Wieczorem, gdy tylko położy dzieci spać, wybiega do ogrodu i szuka w wysokiej trawie klucza do szopy, który wyrzuciła poprzedniego dnia. W tej szopie chowa butelki. Jest wdową i alkoholiczką. Pije, żeby odzyskać kontrolę nad życiem, żeby się nie rozpaść, żeby nie pamiętać. Przez wiele lat była ofiarą domowej przemocy. Przez dwie godziny monologu poznajemy historię jej życia. W tej historii, prócz wnikliwego studium rodzinnej przemocy, jest sugestywny obraz beznadziei i braku perspektyw mieszkańców biednych przedmieść, są tragiczne echa brutalnego, irlandzko-brytyjskiego konfliktu. Inspiracją i ramą dla spektaklu opartego na tekście Roddy’ego Doylea „Kobieta, która wpadła na drzwi” są piosenki Sinead O’Connor z płyty „Universal Mother”, opowiadającej o doświadczeniu przemocy. I właśnie świetne muzyczne aranżacje Michała Lamży wraz z drapieżnym aktorstwem Anety Todorczuk napędzają ten spektakl.
Michał Centkowski, Newsweek.
 
**********************************************
"Kobieta, która wpadała na drzwi" Roddy'ego Doyle'a w reż. Adama Sajnuka w Teatrze WARSawy. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
 
Muzodram to niełatwy gatunek - wiąże monodram z komentarzem muzycznym albo spaja opowieść bohaterki/bohatera z muzyką. Wymaga więc wielkich umiejętności technicznych i precyzyjnie skalkulowanej dramaturgii emocjonalnej. To wszystko udaje się w spektaklu Anety Todorczuk w reżyserii Adama Sajnuka - aktorka i muzycy, czasem włączający się do akcji, tworzą jedność. Łączy ich także zielona (sztuczna) trawa pokrywająca scenę - Michał Lamża gra na bosaka, kostiumy muzyków i aktorki nie mają nic wspólnego z koncertową galą, panuje niewymuszony luz.
 
Pomysł związania tekstu irlandzkiego pisarza z piosenkami Sinead O'Connor okazał się niezwykle twórczy. Muzyka nie tylko porządkuje i studzi emocje, ale też podnosi je na wyższy poziom dzięki wyrafinowanym aranżom Michała Lamży. Gęsta, niestroniąca od brutalności proza Roddy'ego Doyle'a nabiera dzięki temu wymiaru metafory. Tchnąca autentycznością opowieść Pauli Spencer, 40-letniej kobiety z ubogiej dzielnicy Dublina, staje się czymś więcej niż tylko uwalniającą od ciężaru doświadczeń spowiedzią. Aneta Todorczuk wyrzuca z siebie wspomnienia, jakby chciała się ich nareszcie pozbyć. To koszmary z twardego życia dorastającej dziewczyny, potem kochanki, matki, żony, przepracowanej sprzątaczki, latami maltretowanej przez męża, a mimo to opłakującej jego śmierć.
Muzodram jest przejmującym wołaniem przeciw przemocy. Aktorka zachwyca skalą swoich możliwości, otwierając psychologiczne głębie kryjące się w bohaterce. Bo to także jej opowieść o potrzebie akceptacji, uznania, szacunku dla każdego człowieka, broniąca tzw. ludzi nieważnych.

"Przeciw przemocy"
Tomasz Miłkowski
Przegląd nr 30
23-07-2019
 
*******************************************************
Jestem silna
 
Jak żyć z bagażem traumatycznych wydarzeń z przeszłości? Czterdziestoletnia Paula Spencer próbuje różnych metod, żeby choć trochę zmniejszyć ból, jaki wywołują wciąż żywe wspomnienia sprzed lat. Opowiada o nich z niesłychaną pewnością siebie i butą, jakby były w jej głowie nic nieznaczącymi strzępkami przeszłości. Jednocześnie w tym odważnym, silnym głosie czuje się dojmujący smutek i poczucie ogromnej niesprawiedliwości, które kobieta zalewa morzem alkoholu. Mimo tak wielu przeciwności losu, każdego dnia dzielnie stawia czoła wyzwaniom i odważnie patrzy w przyszłość. Historię stworzoną przez Roddy'ego Doyle'a przeniósł na deski Teatru WARSawy znakomity reżyser, Adam Sajnuk. Spektakl Kobieta, która wpadła na drzwi porusza równie mocno, jak jego książkowy pierwowzór. 

 
Trudno uwierzyć, że historia Pauli Spencer jest fikcją. Ja uwierzyłam w nią od pierwszej chwili - duża w tym zasługa prostego, momentami brutalnego stylu, w jakim autor kreśli losy swojej bohaterki. Paula (w tej roli Aneta Todorczuk) jest wdową, matką czwórki dzieci, ofiarą przemocy domowej, alkoholiczką. Mimo że jej życie nie było usłane różami, kobieta ma w sobie imponującą siłę i hart ducha. Choć lata ciężkich doświadczeń wykształciły w niej twardy pancerz, wsłuchując się w historię Pauli, widzimy przede wszystkim wrażliwą marzycielkę, która tęskni za najpiękniejszymi chwilami swojej młodości. Właśnie te marzenia w połączeniu z bujną wyobraźnią, ostrym językiem i ciętym humorem sprawiają, że pozornie zwykła kobieta tak bardzo fascynuje i wzrusza odbiorców. Paula, mimo ciężaru traum i problemu z nałogiem, każdego dnia staje do pionu, by móc wywiązać się z powierzonych jej ról.

W swoim przejmującym monologu bohaterka przedstawia widzom zarówno piękne i radosne, jak i mroczne momenty swojego życia. Jak każda nastolatka, Paula marzyła niegdyś o księciu na białym koniu. Znalazła go w Charliem Spencerze, swoim mężu, z czasem stał się wzbudzającym lęk i trwogę katem, który uczynił z jej życia prawdziwe piekło. Mimo wielu lat cierpień bohaterka wspomina go z miłością. Wraz ze śmiercią Charla życie Pauli stało się puste. Tę pustkę zapełnia jej alkohol i wspomnienia, które kobieta tak skrzętnie pielęgnuje w swojej pamięci. Opowieść Pauli jest tak żywa, emocjonalna i tak bardzo szczegółowa, jakby przywoływane przez nią wydarzenia miały miejsce całkiem niedawno. Czterdziestoletnia, zmęczona życiem kobieta wciąż ma w sobie zaskakująco pokaźnie pokłady młodzieńczej energii, z którą tak wiele lat temu odważnie poddała się porywom pierwszej miłości. 
Adam Sajnuk zdecydował się przedstawić historię Pauli Spencer w formie muzodramu. Z tym trudnym zadaniem Aneta Todorczuk poradziła sobie doskonale. Artystka na scenie porywa publiczność emocjonalnymi wyznaniami swojej bohaterki i czaruje przepięknym głosem. Wspomnienia Pauli przeplatane są utworami Sinead O'Connor, które aktorka śpiewa z ogromną mocą. Reżyser świetnie zestawił ze sobą historie obu kobiet. Łączy je  bardzo wiele - pochodzenie, dramaty rodzinne, a przede wszystkim traumy, które odcisnęły piętno na życiu każdej z nich...

Nie wiem, co mnie bardziej poruszyło - doskonała gra Anety Todorczuk, czy jej równie doskonałe występy wokalne. Aktorka na scenie daje z siebie wszystko. Jest moim wielkim odkryciem i mam ogromną nadzieję, że wkrótce zobaczę ją w nowych rolach. Dawno nie spotakłam tak wszechstronnie utalentowanej artystki. Młodzi adepci aktorskiego fachu powinni czerpać z niej wzór i inspirację. 
Sztuka zachwyca genialną muzyką. To zasługa świetnego zespołu w skład którego wchodzą: Michał Lamża, Szymon Linette, Joachim Łuczak i Wojciech Gumiński. Poznałam tych panów już wcześniej - pojawili się też na scenie Och-Teatru w sztuce 8 kobiet (recenzja tutaj). Muzycy nie tylko brzdąkają na swoich instrumentach, ale też czynnie uczestniczą w spektaklu, co stanowi niewątpliwą atrakcję dla publiczności. Wart uwagi jest dość osobliwy strój Pauli, na który składają się spodnie dresowe, sportowy top i... białe szpilki. W tym pozornie dziwacznym outficie tkwi pewna symbolika - strój jest doskonałym dopełnieniem niejednoznacznej i wielowymiarowej osobowości bohaterki. Scenę pokrywa prawdziwa, soczyście zielona trawa - i tyle, więcej nie potrzeba. To słowa i muzyka są w tym spektaklu najistotniejsze.
Nie wiedziałam, czego spodziewać się po najnowszej premierze Teatru WARSawy. Choć o książce Roddy'ego Doyle'a słyszałam wiele pochlebnych słów, przeczytałam ją dopiero po obejrzanym spektaklu, a więc przed premierą zarys fabuły był mi zupełnie nieznany. To dobrze, bo dzięki temu każdy moment był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Ten spektakl to małe arcydzieło, w którym znajdziecie wspaniały tekst, doskonałą muzykę i śpiew, który zwala z nóg. Wszystko to razem wzrusza, zachwyca i prowokuje do refleksji nad własną przeszłością. Choć historia Pauli jest bardzo trudnym przypadkiem, takie mniejsze i większe dramaty z przeszłości niesie w sobie każdy z nas - to one między innymi determinują to, kim dziś jesteśmy. Jak radzimy sobie z bolesnymi wspomnieniami? Co w nas wykształciły? Czego nauczyło nas każde z tych doświadczeń?
Do recenzji tej sztuki wróciłam z dużym opóźnieniem. Zastanawiałam się, jak w trakcie pisania będę odbierać poszczególne sceny spektaklu - czy każda z nich będzie budzić równie silne emocje, jak w dniu premiery? Czy moje odczucia będą tak samo entuzjastyczne, a na myśl o traumatycznych przeżyciach bohaterki i przepięknym, wibrującym głosie Anety Todorczuk poczuję dławiące wzruszenie? Tak - z całą stanowczością stwierdzam, że to wszystko nadal we mnie siedzi, a każda pojedyncza emocja, jaką wywołał we mnie ten spektakl, jest wciąż bardzo intensywna. Historia Pauli ma w sobie ogromną moc, która nie pozostawia widza obojętnym. Po wyjściu z teatru postanowiłam, że muszę zobaczyć to jeszcze raz. Adam Sajnuk jest jednym z moich ulubionych reżyserów, ale tym przedstawieniem rozwalił system. Kobieta, która wpadła na drzwi to jeden z najlepszych spektakli, jakie kiedykolwiek oglądałam.
 
********************************************
KOBIETA, KTÓRA WPADAŁA NA DRZWI
 
Zupełnie nie pokochałem Pauli od pierwszego wejrzenia, droga Rude, przeciwnie. W którymś momencie miałem i ja ochotę przyłożyć jej za bierność (w przenośni naturalnie, brzydzę się przemocą), bo gdybym był na miejscu bohaterki, to bym dwa razy mocniej oddał, stłukł lico durszlakiem albo związał nocą siusiaka w węzełek albo coś gorszego zrobił. A ona - mężowi, ojcu swoich dzieci, katu – poddaje się, jakby przyjmując to wszystko, co ją spotyka z dobrodziejstwem małżeństwa, jakby w imię niegdysiejszej miłości i pożądania, dobra dzieci czy - lęku przed samotnością. Ale nie jestem na jej miejscu, trudno mi zrozumieć motywacje zabijanej de facto zakochanej kobiety, mimo to patrzyłem na Anetę Todorczuk jak na zjawisko.
Tekstu jest bardzo dużo i jest trudny, „gęsty”, wymaga od aktorki nieprawdopodobnej precyzji, polecam ten spektakl – i piszę to zupełnie serio – studentom aktorstwa, żeby się przekonali, że przedmiot „impostacja” jest naprawdę przydatny. Dwie godziny zmieniających się co moment emocji - od rozpaczy do euforii, można niechcący przeszarżować, ale - reżyser z aktorką wykonali fantastyczną robotę nad ujarzmieniem tychże emocji.
Może nie do końca dobry wybór na walentynki czy dzień kobiet (chociaż – kto co lubi), ale zdecydowanie - nie przegapcie,  gra na żywo świetna muzyka, a p.Aneta lepiej niż w oryginale śpiewa piosenki Sinead O”Connor, do których teksty zostały rewelacyjnie spolszczone, za co wszystkim odpowiedzialnym bardzo dziękuję, prosząc o więcej.
Aneta Todorczuk Shinead OConnorjj
 
Fire on Babylon/ Płonie już Isztar dom
 
 
John, I Love You/ John, kochany
 
 
Kobiecy wieczór RDC: „Kobieta, która wpadła na drzwi”
Aneta Todorczuk – aktorka zaprosiła słuchaczy radia na monodram do Teatru Warsawy
„Kobieta, która wpadła na drzwi”.
 
 
„Kochała, kiedy jej nie bił”.
Aneta Todorczuk śpiewa o podnoszeniu
się po upadku
 
Ta strona może korzystać z Cookies.
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.

OK, rozumiem lub Więcej Informacji
Informacja o Cookies
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.
OK, rozumiem